Wspomnienia nauczycielki
Przedszkola Samorządowego nr 14 im. Marii Kownackiej
w Kielcach
Wstęp
Duża część mojego życia łączy się z Przedszkolem nr 14 w Kielcach. Począwszy od wczesnych lat osiemdziesiątych, kiedy odbywałam tu praktyki i późniejsze lata, kiedy pracowałam już jako nauczycielka. Do dnia dzisiejszego jestem pedagogiem, wychowawcą przedszkolaków. Nie jest łatwo przywoływać z pamięci wspomnienia, których jest tak wiele i które są dla mnie bardzo ważne i wartościowe, a wszystkie łączy beztroska młodych lat, ale też nauka, odpowiedzialność wiążąca się z pracą z dziećmi. Wybór wspomnień może wydawać się czytelnikowi nieco chaotyczny, ale tak przywołane są bardziej wiarygodne i oddają klimat lat przeżytych w tej placówce zarówno z nauczycielami, jak i z dziećmi. Nie padną też tu żadne nazwiska dzieci, koleżanek, których mile i serdecznie wspominam, gdyż wymieniając, mogłabym kogoś pominąć, a tym samym sprawić komuś przykrość. Będą natomiast nazwiska dyrektorów i niektórych nauczycieli, którzy wpłynęli na mnie jako młodego pedagoga.
Rozdział I
Początki, ale jakże łatwe...
Kiedy objęłam stanowisko nauczyciela, dyrektorką była już pani Elżbieta Cecot. Przed nią tę funkcję sprawowała pani Irena Lubowiecka. Chyba dałam się poznać z dobrej strony, jako praktykantka, bo po skończeniu studiów zaproponowano mi pracę w tym właśnie przedszkolu. 1 września był dla mnie dniem wyjątkowym. Przybyłam tu jako nauczycielka wychowania przedszkolnego i wczesnoszkolnego.
Rozpierała mnie duma, bo była to placówka olbrzymia: ponad 150 dzieci i wielu nauczycieli w różnym wieku. Byłam wtedy najmłodsza wśród pedagogów. Później dołączyły również młodsze koleżanki. Można zatem powiedzieć, że grono pedagogiczne składało się zarówno z doświadczonej kadry, jak również z pełnych zapału młodych nauczycieli. Przyznaję, było to dla mnie wyzwanie, przysłowiowy skok na głęboką wodę. Okazało się jednak, że współpraca między nami układała się wyjątkowo dobrze, starsi służyli doświadczeniem, radą, a my wnosiliśmy energię, optymizm i realizowaliśmy swoje marzenia.
Rozdział II
Przedszkole nr 14 – najlepsze...
W latach osiemdziesiątych na osiedlu funkcjonowały trzy przedszkola: dwa małe przy ul. Kryształowej i ul. Malachitowej i przy ul. Kalcytowej. Nasze było najpiękniejsze, z wielkimi oknami i wspaniałym ogrodem. Tak, tak... to był magiczny ogród ze starymi drzewami owocowymi. Pięknie było wiosną na naszym placu zabaw. Dzieci bawiły się wśród kwitnących jabłoni, grusz, śliw, wiśni, które pozostały po starych domostwach.
Jesienią mogliśmy skosztować przepysznych jabłek i śliwek. Czy ktoś przypomina sobie papierówki?
W dzisiejszych czasach to odmiana jabłoni, o której już mało kto pamięta. Z roku na rok drzewa musiały być usuwane z uwagi na swoje lata i brak wytrzymałości na silne podmuchy wiatru. Pani dyrektor dosadzała nowe, bardziej szlachetne np.: wierzby płaczące, brzozy, świerki, tuje, bukszpany itp. Moją pamiątką będzie dąb. Posadziłam go razem z dziećmi, na początku swojej pracy zawodowej, w rogu naszego placu. Zastanawiacie się, ile on ma lat? Już odpowiadam, blisko czterdzieści. Pamiętam, jak podczas realizacji projektu „Zielony Certyfikat”, pani Leokadia Bryl, prezes Zarządu Ligi Ochrony Przyrody, powiedziała, że to drzewo zostanie kiedyś pomnikiem przyrody. Jednak na to jeszcze trochę poczekamy...
I tak dzięki wsparciu rodziców, sukcesywnie dosadzane były nowe sadzonki roślin, drzewek, krzewów ozdobnych, dlatego nasz ogród piękniał coraz bardziej. Podczas akcji – „Ratujmy kasztanowce” posadziliśmy na naszym terenie dwa zaszczepione drzewka, o które dzieci bardzo się troszczyły. Chcieliśmy się doczekać własnych kasztanów do prac plastyczno- technicznych. W celu doskonalenia umiejętności dzieci w rozpoznawaniu kształtów liści, dosadziliśmy również jarzębinę i klon. Mieliśmy panią (imienia nie pamiętam) - dozorcę, dla której ogród przy przedszkolu był pasją. Potem tę rolę przejął pan Zdzisław. Pielęgnował ten ogród od wczesnej wiosny aż do późnej jesieni. Co tam rosło? Przede wszystkim ozdobne krzewy i kwiaty: jaśminy, forsycje, bzy, pigwy, malwy, róże, hiacynty, tulipany - widok i zapach były wyjątkowe. Dopełnieniem stawał się zawsze zgrabnie przycięty żywopłot. Tego się nie zapomina nigdy! Do naszego ogrodu zaglądała wiewiórka, zadomowił się też jeż i wiele gatunków ptaków. Wyjście na spacer zawsze kończyło się dla przedszkolaków ciekawą lekcją przyrody. Piękny ogród zachęcał nas do organizowania wielu uroczystości i spotkań. Ale wróćmy do budynku.
Z opowiadań moich starszych koleżanek wiem, że oddziały przedszkolne były kiedyś bardzo liczne, prawie 40-osobowe. Dziś jest to nie do pomyślenia. Kadry pedagogicznej też było więcej. W budynku na parterze znajdowały się pokój nauczycielski i biblioteka. Zimy były bardzo mroźne, dlatego o godzinie 6.00, kaloryfery często nie zdążyły się nagrzać. Stare, drewniane i wypaczone, okna wpuszczały rześkie powietrze. Teraz mamy nowe, piękne, przy których biała, elegancka elewacja, dodaje blasku całemu budynkowi. Kuchnia była na piętrze i działała bardzo sprawnie. Panie kucharki pod nadzorem szefowej kuchni – pani Danusi- gotowały smaczne posiłki, które dzieci zjadały z apetytem. Jako ciekawostkę podam, że najlepszym powodzeniem cieszyła się wówczas „maca” z patelni. Czy dziś dzieci wiedzą, co to jest? Pod prostą i niezbyt wymyślną nazwą "maca" kryje się nic innego jak tradycyjny przaśny chleb żydowski. Można inaczej powiedzieć, że to najprostsze podpłomyki jakie zna świat mącznych wynalazków. Dziś ludzie modyfikują je według uznania.
Rozdział III
Nauczyciele i dzieci z pasją...
Pierwsze lata mojej pracy były bardzo przyjemne i spokojne. A to wszystko za sprawą nauczycieli ze „starej kadry”, których się nie zapomina, każdy był wyjątkowy, np.: p. Basia Ż., p. Jasia W., p. Grażyna Ś., p. Basia W., p. Helenka I.
To byli nauczyciele z powołania, którzy zaszczepili we mnie iskierkę prawdziwego i sumiennego pedagoga. Nie sposób przy tej okazji nie wspomnieć również koleżanek, które dołączyły później, np.: p. Ali, p. Małgosi oraz p. Teresy – rytmiczki, dzięki której nasze przedszkolaki mogły prezentować swoje umiejętności taneczne na scenach Kieleckiego Centrum Kultury i Wojewódzkiego Domu Kultury w Kielcach. A w tamtych czasach to było ogromne osiągnięcie. Maluchy były tak zasłuchane w grę na pianinie, że nikt nie miał wątpliwości: p. Teresa nauczyła ich kochać muzykę. Nauczycielka potrafiła w tak sugestywny i obrazowy sposób tłumaczyć przedszkolakom układ taneczny do danej melodii, że każdy z nich wiedział, co ma i kiedy robić. Wszystkie dzieci tańczyły równiutko i zawsze w takt muzyki. Być może przeczytają moje wspomnienia te osoby, które pamiętają przepiękne występy taneczne naszych dzieci, np.: „Dziadka do orzechów” z 1998 roku, czy też „Wiosenne sprzątanie” z okazji Światowego Dnia Ochrony Środowiska z 2001 roku. Muszę również wspomnieć, że nasze przedszkolaki uczestniczyły w przepięknej imprezie z okazji Dnia Dziecka w Ogrodzie Prezydenckim w Warszawie i miały możliwość spotkania się z panią Jolantą Kwaśniewską.
Trudno nie zżyć się z dziećmi, skoro były pod naszą opieką przez 4 lata, a kiedy doda się jeszcze do tego wspólne wycieczki, przygotowywania różnych uroczystości, akademii, to można nawet pokusić się o stwierdzenie, że byliśmy jak jedna wielka rodzina. Przedszkole tętniło życiem. Zaangażowanych w pracę poza zajęciami było wielu nauczycieli. Nikt nie liczył czasu, ani nie przeliczał go na pieniądze. Rodzice również wyjątkowo angażowali się w różnego rodzaju działalność, wyjeżdżali z nami na przeglądy artystyczne. Mamy szyły bluzki, spódnice oraz przepiękne stroje na różnego rodzaju uroczystości. Przedszkole otrzymywało dyplomy, puchary, a okoliczne placówki spoglądały na nas z zazdrością.
Rozdział IV
W końcu Maria Kownacka....
W mojej pamięci szczególnie zapadła uroczystość nadania imienia placówce, która odbyła się wiosną - 26 kwietnia 1996 r. Wybrałyśmy z koleżankami, jako patronkę naszego przedszkola - Marię Kownacką, gdyż najczęściej jej dzieła literackie wykorzystywałyśmy w pracy z najmłodszymi. Dzieci w pięknych strojach, wykonały wspaniałe przedstawienie dla przybyłych gości z Urzędu Miasta Kielce. Z tej okazji odsłonięta została tablica pamiątkowa z mottem naszej patronki kochającej dzieci i przyrodę. Dodam, że na tę uroczystość przygotowywaliśmy się bardzo długo. Łączyło nas jedno, nam się „chciało chcieć”. Wszystkie postawione przed sobą zadania skrupulatnie realizowaliśmy, a efekty zawsze były zadawalające. Po tym uroczystym dniu zostały nie tylko wspomnienia, ale i pamiątki, które udało nam się wykonać wspólną pracą np.: portret patronki, obrazy bohaterów utworów M. Kownackiej wykonane na płótnie, wyszywane metodą aplikacji, obrazy Cztery pory roku malowane na szkle i wreszcie dekoracje ścienne np. Dom, Koń, Las, Drzewo, Orkiestra oraz bogato wyposażony kącik przyrody. Niektóre z nich przetrwały do dziś i w dalszym ciągu ozdabiają wnętrza naszego przedszkola.
Jak dobrze byłoby się spotkać z nauczycielami i wszystkimi pracownikami pamiętającymi tamte czasy. Przywołanie wspomnień ze wczesnych lat pracy pedagogicznej, przysporzyłoby nam na pewno wiele radości. Być może zdarzy się dogodna okoliczność, że spotkamy się wszyscy ponownie w naszym, pełnym sentymentów i pamiątek, miejscu pracy. Czy się rozpoznamy? Myślę, że tak. Twarzy ludzi tak zaangażowanych w pracę, solidnych i życzliwych, nigdy się nie zapomina.
Źródło: archiwum prywatne Kącik przyrody
Źródło: archiwum prywatne
Kącik Patronki
postacie wykonała p. Magdalena Pak
Rozdział V
Atrakcji było wiele...
Wraz z przybyciem kolejnej dyrektorki do naszego przedszkola, pani Grażyny Gromiec, w naszej placówce miały miejsce liczne atrakcje: różnorakie obchody, święta, wycieczki grupowe, Przedszkolne Igrzyska Sportowe, teatrzyki z rodzicami, koła: LOP, plastyczne, taneczne, dodatkowo projekty, programy, festyny, festiwale, konkursy – w takich okolicznościach dzieci z pewnością nie mogły narzekać na nudę. W te działania zaangażowani byli nauczyciele, przedszkolaki i rodzice. To była nierozerwalna jedność oparta na współpracy, wzajemnym zrozumieniu oraz szacunku, dzięki czemu przedszkole działało tak sprawnie.
Rozdział VI
Inny świat...
Mam wrażenie, że dziś maluchy są bardziej wrażliwe i bardziej skupione na sobie. Nie chcą rozmawiać, wolą gadżety i buszowanie w Internecie. Nauczyciel musi zadać sobie wiele trudu, by zachęcić do pracy i samodzielnego myślenia. Kilkanaście lat temu miało miejsce w mojej grupie komiczne zdarzenie. Był to czas, kiedy dorośli zaczęli coraz więcej czasu poświęcać nowości rynkowej, telefonom komórkowym. Rozmawiali przez to urządzenie coraz więcej, dlatego brakowało im czasu na zabawę z własnym dzieckiem. Któregoś dnia ciszę poobiednią w mojej sali zakłócił dzwonek z muzyczką, który dochodził z plecaczka jednego z moich wychowanków. Jakież było moje zdziwienie, kiedy okazało się, że chłopiec przez nieuwagę zabrał telefon swojemu tacie. Kiedy poinformowałam rodziców, najbardziej uradowany był tata, który po przedpołudniowym etapie poszukiwań swojej komórki, stwierdził głośno:
- Znalazła się !
Okazało się, że chłopiec chciał zaspokoić swoją ciekawość i sprawdzić, dlaczego nowy gadżet taty, zabierał mu tak dużo czasu. Ale chyba o tym nie zdążył się przekonać.
Rozdział VII
Czas mija...
Dziś w miłe zaskoczenie wprawiają mnie sytuacje, gdy spotykam na swojej drodze wychowanka, który mnie pamięta. Tak było, gdy w przedświąteczny czas spacerowałam po galerii handlowej. Spoglądałam na witryny sklepowe, podziwiając świąteczne ozdoby, gdy nagle stanęła przede mną piękna kobieta ubrana w czerwoną sukienkę, z mocno pomalowanymi ustami.
– Dzień dobry pani Ulu – rzekła.
– Czy my się znamy? – zapytałam zmieszana sytuacją.
– Była pani moją wychowawczynią z przedszkola – odpowiedziała hostessa z uśmiechem na ustach.
Było mi bardzo miło, że wychowankowie pamiętają mnie, mimo upływającego czasu. Zdałam sobie również sprawę z faktu, że moje pierwsze przedszkolaki, to już dorośli ludzie, którzy mają swoje dzieci. Dziś jestem wychowawczynią niektórych z nich.
Źródło: archiwum prywatne Wystrój jednej z sal przedszkolnych- postacie z utworów patronki
M. Kownackiej.
Kilka miesięcy temu przywitałam w naszej placówce nową dyrektorkę, panią Renatę Monikę Jas (to pomysłodawczyni moich wspomnień). Co mogę jej powiedzieć o przeszłości naszego przedszkola? Z pewnością to, że tamte czasy były ciężkie, żyło się biednie, za to ludzie do siebie odnosili się życzliwie, cechowały ich pomoc i oddanie. Gdy zaczynałam pracę, nie było komputerów, telefonów komórkowych, drukarek. Wszystko należało wykonać własnymi rękami, nie było łatwo, ale zawsze liczyliśmy na siebie: koleżankę, kolegę czy rodzica.
Rozdział VIII
Czyżby podsumowanie?
W przedszkolu pracuję już bardzo długo, małymi krokami zbliżam się do przejścia na zasłużoną emeryturę. Teraz tylko obserwuję, jak przedszkole zmienia się, pięknieje. „Młoda kadra” realizuje coraz to nowsze wyzwania stawiane przed nauczycielami. Niektórzy z nich to moi podopieczni, bo pod moim kierunkiem odbywali staż na kolejne stopnie awansu zawodowego. Codziennie widzę przez okno dzieci idące do placówki i wracające do domów. Patrzę i wspominam, ale na szczęście są to dobre wspomnienia. Śledzę losy absolwentów i gdy spoglądam na ich twarze, czytam i słyszę o nich, odczuwam zadowolenie, a nawet nieskromnie mówiąc, dumę, że jest w tym cząstka mojej pracy, że nasze "chciejstwo" dało tak piękne rezultaty. Obok rzeczy, takich jak pamiątki, kroniki lub zdjęcia, zostają też i wspomnienia. Kiedy teraz przed obchodami 26-lecia nadania imienia dla Przedszkola nr 14, mam je uporządkować, jak porządkuje się klocki w pudełkach i książki na półkach, uświadamiam sobie, że największą satysfakcję w pracy nauczycielskiej znajdowałam w tym, że towarzyszyłam dorastaniu, dojrzewaniu emocjonalnemu i intelektualnemu moich przedszkolaków. Mam nadzieję, że niektórym w tym pomogłam. Jak cudownie jest usłyszeć od rodziców, u schyłku swojej pracy pedagogicznej, że ma się wielu „fanów” na osiedlu. Jak wspaniale smakuje uścisk dziecka – absolwenta przedszkola oraz jak bardzo porusza serce słowo – „dziękuję”. Nie żałuję, że wybrałam tak ciężki i odpowiedzialny zawód. Przysporzył on mi wiele satysfakcji i dał możliwość doświadczenia życzliwości ze strony dzieci oraz ich rodziców oraz koleżanek z pracy. Z wielkim zadowoleniem mogę powiedzieć, że życie zawodowe spędziłam w wyjątkowym miejscu!
Pisanie wspomnień sprawiło mi wiele radości. Cieszę się, że mogłam podzielić się nimi z miejsca pracy pełnego pamiątek i sentymentów a przede wszystkim wyjątkowych ludzi.
Ula, nauczycielka
Przedszkola Samorządowego nr 14
im. Marii Kownackiej w Kielcach